foto

foto

czwartek, 16 września 2010

Statua Wolności z warsztatow na ulicy Chazelle

Na kawę z przyjaciółmi umawiam się zazwyczaj  przy stacji metra Courcelles, w „siedemnastce”, niedaleko domu. Jest tam na samym rogu typowe francuskie bistro, obsługiwane przez kelnerów w białych, długich fartuchach, z sympatyczną atmosferą, dostępem do wifi. Tuż obok, równolegle do bulwaru, w stronę parku Monceau ciągnie się dość wąska uliczka-  Chazelles. Przemierzałam ją niejednokrotnie idąc na pocztę na ulicy Prony i mijałam wówczas niewielką klinikę, która reklamuje się na zewnątrz logo z  obrazem Statuy Wolności. Wyglądało ono dość intrygująco...


Klinika na ulicy Chazelle

Dopiero kilka dni temu, szukając informacji na  temat paryskiej cerkwi, przypadkowo natrafiłam na zdjęcie podpisane „Statua Wolnosci, 25 rue de Chazelles, warsztaty Monduit i Bécheta”...i mnie zamurowało! Okazało się bowiem,  że nowojorska Statua Wolności powstała zaledwie kilka metrów od mojego domu, a jej autorem był Auguste Bartholdi wespół z mało wówczas znanym inżynierem Gustavem Eifflem. To oni zbudowali rzeźbę , która została ofiarowana Amerykanom w prezencie od narodu francuskiego i stała się  symbolem  wolnej Ameryki!



Oto zdjecie Statuy Wolnosci jeszcze w warsztatach Monduita i Bécheta

Praca na Statuą Wolności trwała trzy lata. Ponoć przez cały ten okres,  okoliczni mieszkańcy spieszyli oglądać postępy w budowie. Sam Eiffel, żeby baczniej śledzić prace, przeprowadził się na ulicę Prony. Mierzyła 46 metrów i jak widać na zdjęciu, rozmiarami znacznie przerastała okoliczne domy. W 1884 roku została rozebrana na części i załadowana na statek Isère, aby popłynąć na drugą stronę Oceanu. Konwojowi towarzyszył szef pracowni, pan Gaget (wymawiac gadż) . Zabrał ze sobą kolekcje 20-sto centymetrowych kopii na sprzedaż. Amerykanie wyrywali je sobie z rąk a ponieważ  na kopiach widniało jego nazwisko...toteż „gadżet” pozostał w języku potocznym do dziś i nawet przedostał się do polszczyzny. Uważny lingwista mógłby prześledzić wędrówkę tego słowa przez kontynenty.
Opowieści o budowie posagu przetrwały także we wspomnieniach Victora Hugo, który naprzeciwko warsztatów miał swoją stajnie. TU znajdziecie opis wizyty Victora Hugo w warsztatach na Chazelle, opublikowany w ówczesnej prasie. 

12 komentarzy:

  1. Niesamowita historia z tym "gadżetem"! Bardzo lubię takie lingwistyczne smaczki, jeśli to prawda, dołączę do swojej kolekcji;) Tylko rozumiem, że Francuz nazywał się [gaże], a Amerykanie zangielszczyli jego nazwę?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mysle, ze tak. Chcieli pewnie wymawiac "z francuska" i dlatego dorzucili literke "d". Ciekawe kiedy to slowo znalazlo sie w jezyku polskim po raz pierwszy...

    OdpowiedzUsuń
  3. nie wiem czemu ale to zdjecie ma niesamowita sile i robi na mnie ogromne wrazenie - jest jakies takie 'zlowrogie'... pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. To znaczy tak jakby nie znajdowalo sie na swoim miejscu...a ponadto nas przytlacza. na mnie tez zrobilo takie jakies dziwne wrazenie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokladnie, z reguly widzimy Statue na tle oceanu, pustych wielkich przestrzeni, ewentualnie Manhattanu gdzies w tle i kojarzymy od razu z wolnoscia i rozmachem... wcisnieta miedzy budynki na paryskiej uliczce daje efekt klaustrofobiczny, jest jakby w wiezieniu ;) Nie mialabym nic przeciwko reprodukcji zdjecia w moim paryskim mieszkaniu, chyba sie rozejrze ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy12.7.11

    Hmmm... mozna sobie samemu zrobic fotke Statuy w Paryzu. Sa tu dwie:
    - Allee des Cygnes (zejscie z Pont de Grenelle; drugi koniec tej sztucznej wyspy zdobi rzezba dunskiego rzezbiarza Wederkincha ze slynnej odlewni Alexis Rudier; metro Bir-Hakeim)
    - Jardin Luxembourg (w jej sasiedztwie popiersie Szopena - niestety ukryte w krzakach)
    Pozdrawiam, Irez znad C.St.Martin :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję ! Przebadam przy najbliższej wyprawie po okolicy!

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy12.7.11

    A ja dziekuje za 'gadzeta' i za ule w Ogrodzie Luksembuskim - tego nie wiedzialam. Postaram sie dokladniej przestudiowac Twoje widzenie Paryza, bo poki co, bardzo mi sie podoba. Wydaje mi sie, ze znam go juz niezle ale jak to Paryz, zawsze trzyma w zanadrzu niespodzianke ;)
    Irez

    OdpowiedzUsuń
  9. Nieprawdaz? Ja juz trzeci rok odkrywam to miasto i ciagle jest dla mnie pełne niespodzianek...

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy13.7.11

    Prawdaz, prawdaz ;) Chapeau bas przed Twoimi dokonaniami. Ja jestem tu juz sporo ale w zasadzie dopiero teraz zdobywam wiedze o tym co widzialam, co "odkrylam". Jednak dostep do neta znacznie poprawil moje mozliwosci poznawcze - teraz ponownie wracam do starych miejsc, bo wlasnie znalazlam cos nowego na temat jakiejs kamieniczki czy jakiegos zdarzenia. Znam tu w Paryzu mase Polakow, ktorzy ograniczaja sie tylko do zwiedzenia zelaznych punktow kazdej wycieczki i koncza na stwierdzeniu, ze Paryz jest przereklamowany, brudny i smierdzacy. Po czesci zgadzam sie z ta opinia, bo doprawdy trudno zaprzeczyc ale przeciez Paryz ma tyle do zaoferowania, ze w sumie wychodzi calkiem ciekawy melanz: nedza z luksusem, piekno z brzydota, zgielk i zacisza - wszystko to za pan brat, wszystko to tworzy ten niepowtarzalny klimat, ktory zapada gleboko w serce i pamiec.
    Buszuje sobie po Twoim blogu i gdzieniegdzie zostawiam male slady.
    Polece Twoj blog znajomym szukajacym 'innego' Paryza, ja bezwstydnie przyznaje, ze jestem zbyt leniwa by pisac.
    Pozdrawiam slonecznie, Irez

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję za tyle miłych słów! Ja jestem natomiast zaskoczona, ze wielu Polaków mieszka w Paryżu a jest tak mało "paryskich" blogów. Prym wiodą Anglicy i Amerykanie. A może mój dziennik stanie się dla Ciebie inspiracją do pisania czegoś od siebie? O Paryżu, o nowych odkryciach...tyle jest o tym mieście do opowiedzenia ciekawych historii...

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy14.7.11

    Tak, to prawda, to miasto kryje w sobie tysiace nieopowiedzianych historii, tylez niedocenianych miejsc, ciekawostek, smiesznostek i tajemnic.
    Rowniez zastanawialam sie dlaczego tak malo osob probuje spisac swoje wrazenia z pobytu tutaj, czesciej spotykam blogi z opisem wrazen po kilkudniowym pobycie - Twoj jest pierwszy tak obszernie i powiedzialabym fachowo opisany, mozna go potraktowac jako bardzo dobry przewodnik, ktoremu niecodziennosci dodaja osobiste odczucia autorki.
    To nie sa czcze komplementy (tych unikam), a raczej docenienie Twojej naprawde solidnej pracy chociaz prawdziwiej zabrzmialoby - niesamowitej pasji.
    Mnie do pisania raczej nie ciagnie ale z przyjemnoscia siegam po owoce czyjejs tworczosci rowniez w celu porownawczym - w jakim stopniu moje odczucia i widzenie swiata pokrywa sie z czyims.
    Pozdrawiam, Irez

    OdpowiedzUsuń