foto

foto

niedziela, 10 lipca 2011

DSK, od którego nie sposób się uwolnić...


To jest jak jakiś rodzaj pętli od której nie można się uwolnić. Zasiadłam w fotelu, żeby przejrzeć  tygodniową prasę i kartkując jeden magazyn po drugim zdałam sobie sprawę, że wszystkie, ale to absolutnie wszystkie poświęcają mniej więcej połowę numeru sprawie DSK. Na dalszy plan zszedł festiwal w Avignonie, ślub w Monaco, problemy premiera Camerona czy Portugalii czy też wojny w Libii. Temat jest jeden. Dla lubiących czytać między wierszami zabawa jest wspaniała. Zmienia się słownictwo, zmieniają się komentarze w prasie. UMP, czyli prawica Sarkoziego, na co zwróciło uwagę kilku  komentatorów, uważa całą tę historie za prezent opatrzności. Nikt nie mógł spodziewać się, że główny konkurent do francuskiego tronu, DSK, może nagle wypaść z kursu…nieznane są jednak wyroki boskie.

Lewica w dalszym ciągu w kompletnej rozsypce. Co robić? Zwłaszcza, że po ostatnich wątpliwościach prokuratora Vance’a może się wkrótce okazać, że DSK 18 lipca wraca do Francji i zaprezentuje się jako kandydat socialistów. Nikt za bardzo nie wie, co z tym fantem począć. Jednak gwardia przyboczna, czyli tacy ludzie jak Bernard Henry-Levy, która, jeśli DSK wygra wybory we Francji ma szanse nawet na stołek ministerialny, wypisują takie głupoty, że aż włos się jeży na głowie. Czytam np. we wczorajszym „Le Point”, że zdaniem BHL gwałcicielem pokojówki nie jest bynajmniej DSK, ale …jej adwokat, który na schodach przez Trybunałem rozpowiada na glos o krwiakach na waginie swojej klientki. I sprawę zamyka dając swojemu komentarzowi tytuł „ Lekcja z umorzenia sprawy DSK”. Czyli według niego klamka już zapadła.
Mało więc przytomnych głosów we francuskiej prasie. Prawicy nie wypada się cieszyć, a socjaliści nie mają, bez względu na wynik sprawy, z czego.

Natomiast dowcipnie pisze o sprawie New York Times komentując przy okazji ostatnio wydaną książkę Elaine Sciolino „ O uwodzeniu, czyli jak Francuzi bawią się życiem” a recenzja z tej książki zaczyna się tak: „ Powinniśmy się dobrze zrozumieć. Dla Francuzów uwodzenie to sprawa spojrzeń, uśmiechów i sprawiania sobie wzajemnie przyjemności. Nie polega ona na zamykaniu kogoś w hotelowym pokoju i zmuszaniu do oralnego seksu” I dalej broni, jak się da, Francuzów przed opinią, którą ostatnio zyskali sobie u narodu amerykańskiego: perwersyjnych, niebezpiecznych gwałcicieli, obsesyjnie myślących tylko o seksie…I ma rację, Francuzi myślą również o jedzeniu, winie, wakacjach, plaży, bagietkach, stekach...A termin uwodzenie, ma w tym języku znaczenie dość szerokie. "Uwieść" czyli "seduire" może nas nawet ser - twierdzi NYT. Książka warta lektury, jak na razie nie jest chyba jeszcze przetłumaczona na inne języki.

Wypada mi już tylko napisać, co ja o tym wszystkim myślę. Czytając  strony poświęcone  DSK i  jego zdjęcia ze „świętą” żoną, Anne Sinclair, najbardziej zaszokował mnie wizerunek  zadowolonego z siebie faceta: jego hucpa, tupet, uśmiech kogoś pewnego siebie, aroganckiego do granic. Kogos, kto wie, że bez względu na to, co zrobi, pozostanie bezkarny, bo stoją za nim grube pieniądze żony i poparcie wpływowych przyjaciół. A przecież nie ma z czego być dumnym. To ktoś wyprany z jakiejkolwiek moralności. Bez względu na to jak sprawa się zakończy. Bo przecież w noc poprzedzającą słynną „próbę gwałtu” podejmował miedzy 1 a 3 w nocy jakąś call-girl, a rano dowody na to, że nie udawał tego ranka dziewicy znalazły się na kołnierzyku pokojówki. Gdzie ten człowiek ma taką zwykłą ludzką godność? Taki zwykły ludzki honor? Zastanawiałam się, jak bym się zachowała, gdyby to był mój ojciec, mąż, syn? Czy byłabym z niego dumna? Czy  takiego człowieka potrafiłabym szanować? Czy miałabym szacunek do samej siebie, gdybym przymykała na to wszystko oczy i robiła dobra minę do złej gry? Tak jak Anne Sinclair.  Czy podejmowanie prostytutek, czy też zaspakajanie swoich potrzeb seksualnych z przypadkowymi hotelowymi pokojówkami jest godne przyszłego prezydenta? Ojca? Męża?

Skończę wracając do prasy francuskiej. Bernard Henri-Levy napisał mi.in. przy okazji afery , że różnica między człowiekiem a zwierzęciem polega na tym, ze człowiek posiada zdolność uwodzenia(!) NYT się roześmiał„ szkoda, ze BHL nigdy nie widział paryskich gołębi jak gruchoczą…” A może różnica między człowiekiem a zwierzęciem polega raczej na umiejętności kontrolowania własnych emocji, ktorejkolwiek z naszych sfer by one nie dotyczyły. Nie życzę Francji, aby wybrała sobie DSK za prezydenta,  choć z ostatnich sondaży wynika, że poparłoby go w wyborach 40 proc. społeczeństwa. Dlaczego?


-Myślisz, ze znów jest godny urzędu prezydenta?
-Pewnie, nawet takiej rangi jak Clinton!

Rysunek Herrmanna w szwajcarskiej Tribune de Geneve

2 komentarze:

  1. Nawet w Polsce mówią teraz sporo o DSK, ale nie wsłuchuję się jak mówią, bo zbyt mnie to mierzi. Jest powiedzenie: niech mówią dobrze, niech mówią źle - byle nie przekręcali nazwiska. I to pewnie dlatego te 40% 'jest za'. Słyszeli nazwisko, a kontekst im umknął lub nigdy nie zainteresował.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewo,
    Albo inaczej... nieważne jak, najważniejsze, żeby o mnie mówili...Ale Francuzi dobrze wiedza o kogo chodzi, wszystko rozstrzygnie się już niedługo...

    OdpowiedzUsuń