foto

foto

czwartek, 25 września 2014

Barbarzyńca w ogrodzie Bagatelle

Pewnie nie raz zastanawialiście się na czym polega francuskie wyrafinowanie, w czym się ono najjaskrawiej przejawia i gdzie należałoby go szukać. Odpowiedzi znalazłoby się multum: od przyjemności podniebienia poprzez lubieżności alkowy, dobre maniery czy elegancję języka... Ale także, w sztuce kultywowania ogrodów.  Ilekroć je odwiedzam, otwieram szeroko oczy podziwiając maestrię z jaką dokonuje się wyboru kwiatów na klomby, jak dba o każdy, choćby najdrobniejszy szczegół i kompozycję całości.

Jednym z takich ogrodów jest Bagatelle, położony na skraju Lasku Bulońskiego i należący do jednych z najpiękniejszych zakamarków Paryża. Jeśli szukacie jesiennych klimatów, to polecam wam właśnie ten. Można się tam nawąchać  róż, nacieszyć oczy widokiem kolorowych pawi, poczytać w ciszy albo porozmawiać z kocimi mamami, które dokarmiają pochowane po krzakach kudłate czworonogi. Czy wiecie, że ten park, to ukryty pensjonat dla kotów? Wyjeżdżający na wakacje Paryżanie często je tam podrzucają i...odbierają  po, wiedząc, że ich czworonogi będą miały dobrą opiekę. Bagatelle to również idealne miejsce dla romantycznych wycieczek. Jeśli chcecie zakosztować „sam na sam” to radzę wybrać się tam w tygodniu, pod koniec dnia. Dziesiątki domków, skrytek, ażurowych schodków, wodospadów, pokrytych, na cześć Moneta, liliami wodnymi, sadzawek. I  kwiaty: skomponowane w kolorach sezonu, egzotyczne, pachnące.

O historii parku Bagatela już pisałam, ale dawno temu, więc do niej powrócę, bo jest ciekawa. Skąd się wzięła nazwa „Bagatelle”? Francuskie słowo „bagatelle” i polskie „bagatela” znaczą właściwie to samo. A więc kto pożyczył od kogo? Sprawdziłam i okazało się, że Francuzi od Włochów a my od Francuzów, a słowo to znaczy m.in. ogrodowy pałacyk lub pawilon modny w XVIII wieku.

Bagatelą nazwała swój ogrodowy domek w zamku Bellevue markiza de Pompadour, a Park Bagatela w lasku Bulońskim powstał jako wynik szalonego zakładu pomiędzy przystojniakiem i libertynem hrabią d’Artois, bratem Ludwika XVI i przyszłym królem Francji oraz jego słynną szwagierką, czyli ostatnią przedrewolucyjną królową Francji,  Marią Antoniną. Hrabia zakupił ową domenę  w 1775 roku  za niewielkie pieniądze i w bardzo złym stanie, ale bardzo się tym przed nią chełpił. Żona Ludwika XVI zażartowała, że gdy za 64 dni go odwiedzi,  to ma nadzieję, że domena zostanie już odnowiona na godne przyjęcie królowej i zagrała mu na ambicji, zakładając się o 100 tys. Ludwików, że 14-hektarowy park nie będzie do jej wizyty gotowy. Zakład przegrała. W dwa miesiące później rezydencja księcia Artois była gotowa. Zatrudnił do pracy 900 ludzi i wydał 3-4 mln ówczesnych Ludwików, co nie było mało, ale pałac stanął, pięknie umeblowany, a z jego okien roztaczał się widok na bajeczny park w bardzo modnym wówczas chińsko-angielskim stylu. I taki do dziś pozostał-elegancki, romantyczny, wyrafinowany, bajecznie piękny.  Do dziś zachowały się wybudowane wówczas budynki, a przynajmniej połowa z nich i między innymi cudowny, romantyczny i w stylu angielskim domek ogrodnika, przed którego oknami rosną nadal  warzywa: kapusta, buraczki, dynie i inne XVIII-wieczne odmiany warzyw i owoców np. podobne do jabłek, ale nadające się tylko na konfitury coing.

Od 1835 roku ogród Bagatelle znalazł się pod wpływami angielskim, nabył ją lord Seymour i pozostawał pod nimi do roku 1905, kiedy został zakupiony przez miasto Paryż. Od tego czasu, ogród się niewiele zmienił, no może poza widokiem, gdyż tuż za płotem wyrosła paryska City, La Defense i jej szklane, strzeliste fasady widać z różanego ogrodu. Co jakiś czas, nad ogrodem krążą stada kolorowych gęsi. Już jesień...



4 komentarze:

  1. Rozmarzyłam się, zawsze lubiłam jesień. A u ciebie taka bajeczna, że chciałoby się jesień tylko i jesień.
    Tylko sznur czarnych ptaków na zachmurzonym niebie (gęsi?) przypomina, że to długo nie potrwa...
    Moje ulubione zdjęcie - to ze zwisającym kolorowym bluszczem, na które padają rozbryzgi wody (z fontanny?).

    OdpowiedzUsuń
  2. Z wodospadu... to też chyba moje ulubione:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś tu się zmieniło, nawet ptaki fruną w drugą stronę.
    Może chcą opuścić co rychlej te szklane, strzeliste fasady widoczne z różanego ogrodu...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to ptaki, raz w jedną, raz w drugą, czasem zataczają koło:) To miejscowe gęsi, tak szybko nie uciekną, bo gdzie im będzie lepiej niż pod francuskim niebem:)

    OdpowiedzUsuń