foto

foto
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sztuka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sztuka. Pokaż wszystkie posty

środa, 18 lutego 2015

Śpiący Hermafrodyta w Luwrze


Luwr to nie tylko Mona Liza! Podczas zwiedzania galerii sztuki greckiej i rzymskiej proponuję zatrzymać się  przed rzeźbą z białego marmuru, przedstawiającą śpiącą kobietę z lekko zgiętą, podniesioną stopą, znajdującą się tak jakby w lekkim półśnie, oplątaną zwiewnym szalem, o zaplecionych wysoko włosach. Rzeźba włoska? hellenistyczna? Gdy zrobi się wokół niej kółko, to dostrzec można, że z drugiej strony, nie przedstawia ona kobiety, ale że jest to hermafrodyta. Od razu wyjaśniam. To curiosum przedstawia syna Hermesa i Afrodyty, który odrzucił zaloty nimfy Salmacis i która  w złości wyjednała u Zeusa, aby połączyć się z nim w jednym ciele. I dlatego przedstawiona postać jest dwupłciowa.

Została odkryta w Rzymie, niedaleko term Dioklecjana w 1608 roku i stała się natychmiast jedną z najbardziej cenionych rzeźb kolekcji Borghèse w XVII i XVIII wieku. Materac na którym spoczywa słynna Hermafrodyta został zamówiony u Berniniego w 1619 roku. Jak wiadomo, Napoleon wykupił słynną kolekcję dla Luwru od swojego szwagra, Kamila Borghese w 1807 roku. Przypuszczano wówczas, że jest to kopia rzeźby wykonanej w II w. p.n.e przez Polikleta, pisał o niej historiograf Pliniusz Starszy, ale nie zachował się jej żaden precyzyjny opis, toteż źródło powstania Śpiącej Hermafrodyty nie jest do końca pewne.  Sama rzeźba natomiast wyraźnie ujawnia gust końcowej fazy epoki hellenistycznej, temat był wówczas bardzo modny, kochano się w teatralizowaniu scen , zaskakiwaniu widza, nagości. Dzieło zostało zaprojektowane, aby zachwycać dwukrotnie. Po raz pierwszy, gdy zwracamy uwagę na  wdzięk i zmysłową fizjonomię kobiety, a następnie, po drugiej stronie rzeźby, gdy zaskakuje nas jej androgenna forma. Ten kontrast i dwuznaczność, gustowanie w dziwnościach i bawienie się emocjami oglądającego to jest właśnie to, co stanowi esencję sztuki hellenistycznej. Niektórzy interpretują tę rzeźbę, jako utopijne połączenie dwóch płci, rodzaj ludyczno-erotycznej kreacji, której celem jest ilustracja rozważań filozoficznych Platona na temat miłości. Ale oczywiście pól interpretacyjnych jest wiele. Opowiadam o niej jako o ciekawostce, którą warto przy okazji zwiedzania Luwru obejrzeć. I teraz już będziecie wiedzieć, dlaczego nazywamy  osoby i nie tylko osoby posiadające organy płciowe męskie i żeńskie hermafrodytami...od Hermesa i Afrodyty!



niedziela, 4 sierpnia 2013

Śladami Van Gogha i bukinisty w kolejowym wagonie


28 kilometrów z Paryża do Auvers-sur-Oise, położonego na północ od stolicy miasteczka, pokonaliśmy w zaledwie pół godziny. Pewnie ta senna mieścina nie wzbudziłoby nigdy niczyjego zainteresowania, gdyby nie fakt, że pod sam koniec życia, na ostatnie 70 dni, przeprowadził się tam słynny impresjonista Wincenty Van Gogh. I gdyby właśnie w tym małym,  uroczym miasteczku, nie został pochowany na pobliskim cmentarzu, tuż za kościołem.

Ale dowiedziałam się o tym dopiero po wjeździe do Auvers. Na ślady van Gogha trafiłam bowiem zupełnie przypadkiem. Otóż od moich przyjaciół bukinistów dowiedziałam się, że w Auvers sur Oise znajduje się od lat niezwykły antykwariat. Mieści się on bowiem… na rampie kolejowej, w wagonach!

„Jaskinię z książkami”, bo taką nazwę nosi antykwariat, znalazłam  dość łatwo, rozlokowana jest ona bowiem tuż koło maciupeńskiego, niezwykle urokliwego dworca. Weszłam do środka... i wsiąknęłam w nią na dobre dwie godziny, próbując ogarnąć, liczące na moje oko, kilkudziesięciotysięczne zbiory. Sam antykwariat nie mieści się jednak jedynie w wagonach,  główna sala antykwariatu została przekształcona  z wielkiej hali starego dworca towarowego. Ale właśnie z niej wchodzi się w głąb wagonów.

Wagon-antykwariat

Tak wygląda wnętrze wagonu pocztowego

Fragment pomieszczenia głównego


Całość zajmuje powierzchnię ok. 250 m2. Pomysł utworzenia tego bibliofilskiego raju zrodził się w głowie byłego pracownika wydawnictwa Bayard. Philippe Ferry, erudyta i bibliofil, którego dziś zastępuje jego przesympatyczny syn Antoine, postanowił na początku lat 90-tych wykorzystać to miejsce do przechowywania 5 tys. zebranych na rozmaitych pchlich targach paperbacków. Władze miasta uznały, że wybrany przez niego teren i tak nie nadaje się budowy, postanowił więc zwrócić się do działającego w miasteczku stowarzyszenia fanów kolejnictwa, aby zainstalować fragmenty szyn. Stare wagony zostały natomiast zakupione od poczty francuskiej. Wagony, poza książkami, zapełniono rozmaitego rodzaju bibelotami. I co tu dużo mówić, dla takich moli książkowych jak ja, to raj na ziemi… Znajdują się tam książki właściwie na każdy temat: sztuki, poezji, historii, filozofii, ale także słowniki, stare podręczniki szkolne, sporo bibliofilskich wydań- na przykład dzieła Kafki, Prousta…Kupiłam sporo, może kiedyś zdradzę tytuły. Na zdjęciu, Antoine pakuje  zakupione przez mnie książki do kartonu…


Antoine pakuje moje skarby
Dalsza część popołudnia upłynęła już pod znakiem Van Gogha. Przede wszystkim udało nam się dotrzeć do oberży, w której zmarł malarz. Następnie zwiedziliśmy pałac w Auvers, gdzie została zrekonstruowana trasa Paryża impresjonistów, znakomicie udokumentowana, z makietami, fragmentami filmów, fotografiami z epoki. I wreszcie, wraz z kilkoma cudzoziemcami podążającymi w tym samym kierunku, wyruszyliśmy na cmentarz. Spodziewałam się pięknego grobu, kwiatów, słoneczników lub irysów a zastaliśmy grób porośnięty jedynie zielonym bluszczem. Grób dwóch braci Van Gogh. Nie wiem dlaczego jest aż tak skromny, ale chyba wszyscy byli odrobinę zażenowani, że grób być może najsłynniejszego malarza na świecie wygląda tak ubogo.



Urzekł mnie natomiast kościół Notre-Dame d’Auvers, malowany pod koniec życia przez Van Gogha. I to, że stałam dokładnie w tym samym miejscu z którego malował on.


Miasteczko żyje nadal tymi kilkudziesięcioma dniami spędzonymi tu przez genialnego artystę. W oknach, na wystawach, zobaczyć można obrazy słynnego artysty. W malutkim parku tuż obok dworca stoi rzeźba  van Gogha wyrzeźbiona przez Ossipa Zadkina.




Miasto leży na niewielkim wzgórzu, wokół roztaczają się widoki na pola zarośnięte zbożem.
Pewnie tam jeszcze powrócę. Okolice Paryża to ukochane miejsca impresjonistów a ponadto, dowiedziałam się, że gdzieś w okolicach Roissy jest jeszcze jedna wioska książek... 


wtorek, 18 października 2011

Montmartre dla Artystów!

Gorąco i słonecznie było wczoraj w Paryżu, więc  nie mając ochoty na zamykanie się w żadnej sali wystawowej,  wyruszyłam  do   największego w Europie „miasta sztuki”, położonego na wzgórzach Montmartru, na 189 rue Ordener i  noszącego nazwę-„Montmartre dla artystów” . Jest to zbudowany w latach 30-tych zespół domów w których mieści się  180 pracowni- w ten weekend otwartych dla publiczności a więc okazja, aby spotkać się z twórcami, podejrzeć ich  codzienność… 

Zacznę może od wyjaśnienia cóż  to takiego „Montmartre dla Artystów”? Otóż Montmartre kojarzy się każdemu śmiertelnikowi z żyjącą na nieogrzewanych, ciasnych poddaszach artystyczną bohemą początku wieku, z błąkającymi się po nocnym barach i kabaretach  garbatym Toulouse Lautrekiem, chorym psychicznie alkoholikiem Utrillem czy  neurastenicznym Van Goghiem. I tak niestety było. Ale, aby stworzyć artystom  lepsze warunki życia i pracy, w połowie lat 20-tych ubiegłego wieku znaleźli się mądrzy radcy miejscy (Rene Berthier), którzy podarowali inicjatorom projektu półhektarową działkę, dali gwarancje finansowe i poparli projekt budowy trzech budynków, z przestronnymi, wygodnymi i nasłonecznionymi pracowniami. Pomysł był prosty (trzeba podrzucić taki pomysł burmistrzom w Polsce!, łatwy w realizacji i sam w sobie genialny. Na początku istnienia tej instytucji było trochę kłopotów z zarządzaniem budynkami, ale w 1936 roku przejęło je miasto i w jego posiadaniu „Montmartre dla Artystów” znajduje się do dziś.
Jest to takie małe miasteczko, w którym na co dzień w każdej pracowni kwitnie praca, praktycznie we wszystkich dziedzinach sztuki, od malarstwa, przez rzeźbę, fotografikę, muzykę czy literaturę. A raz do roku może tę pracę zobaczyć gawiedź, czyli tacy jak ja.


Nie wszystkie udało mi się odwiedzić, nie wszystkie warte sa uwagi, ale o kilku z nich pragnę wspomnieć.
Zauroczyła mnie pracownia i prace Beatrice Limoge, rzeźbiarki oraz projektanta  dekoracji teatralnych. Jej rzeźby cieszyły oko ukrytą ironią, płynnymi, zmysłowymi kształtami, dynamiką. Pani Limoge witała gości w drzwiach jednym ze swoich cudownych parawanów, ten wewnątrz pracowni zachwycał  wypukłymi formami jeszcze bardziej, „wyrzeźbiony”  z drucianej siateczki i gipsu (o ile pamiętam), pomysłowy, dekoracyjny, zabawny, może służyć zarówno jako dekoracja pokoju jak i sceny. Nigdy niczego podobnego nie widziałam, i chętnie bym nabyła, ale ostudziła mnie nieco cena.



Przemieszczając  się ostrożnie wzdłuż zawieszonych wysoko nad ziemią balkonów zaglądałam do udekorowanych na ten dzień czerwonymi balonikami pracowni. Był to znak, że jest ona otwarta. W jednej z nich zastałam dwie feministki (gdyż udało nam się kilka słów na ten temat zamienić) , z których jedna (pani Burghalter) pracuje na zniszczonych, starych prześcieradłach malując je najczęściej na czerwono.;Nazywa je spotkaniami rodzin, czyli wszystkich tych, którzy jej prześcieradła używali. Ile w tym szaleństwa, a ile sztuki, trudno mi ocenić, ale z pewnością, że to  sztuka, to dobrze, że trochę szaleństwa w sobie ma.. Oto jedna z nich, widoczna wczoraj w pracowni. widać na niej ślady reparacji...


W innej z kolei pokazywała swoje prace wykonywane na mocno zardzewiałych metalowych planszach Edwige Witvoet, zauroczyła mnie kolorystyka, odcienie zbliżone do tych jesiennych, ulicznych, skontrastowane z ostrymi kolorami form, postaci. Jeśli ktoś ma ochotę przyjrzeć się jej pracom, to znajdzie je tu.

Bardzo miło przywitały mnie w ich wspólnej pracowni portrecistka martwej natury, okrągłych i apetycznych figi,  grusz i słoneczników Eve-maria-Kim Jurand oraz ilustratorka książek dla dzieci- Valerie Stetten. Wchodziło się do ich pracowni jak do artystycznego raju, ciepłego, zamieszkanego miejsca. Przez wielkie przeszklone okno przebijały się promienie słońca, w kącie stał staromodny wiklinowy fotel. Każdy, kto wchodził do tego wnętrza czuł się jak u siebie. A może to urok rzucany przez gospodynie miejsca…







Zajrzałam również do pracowni fotograficznych, odkryłam autorkę dekoracji do opery…Ale nie będę opisywała wszystkich spotkań i odkryć, zainteresowanych pracami artystów  odsyłam na stronę „Montmartre aux Artistes”. Są tam i fotografowie, i rysownicy, i autorzy książek. Miejsce jest naprawdę szczególne, ze wspaniałym dziennym oświetleniem jakim cieszy się mało który w Paryżu, budowany według projektu Haussmanna dom, przeszklone ściany, wielkie okna….światło, dużo światła…i  zapierający dech w piersi  widok na Sacre Coeur...



Wspomnę jeszcze o moim najważniejszym niedzielnym odkryciu. Tuż przy wejściu wypatrzyłam polskie nazwisko na liście gospodarzy pracowni. Wczłapałam się na wysokie piąte piętro bez windy i tak znalazłam się w pracowni pana Włodzimierza Kamińskiego. Jest z Krakowa, tam stawiał pierwsze kroki, a w Paryżu od wielu, wielu już lat…To już znany i ceniony artysta. Ponoć jego portrety dwóch  przedwojennych prezydentów Polski są wystawione w Muzeum Narodowym w Krakowie.  Na bardzo piękne obrazy o ciepłej, uspakajającej kolorystyce, niezwykłej trójwymiarowości chyba mnie nie stać, ale na szczęście  w rozmowie dowiaduję się się, że artysta jest związany od lat z najsłynniejszą chyba na świecie marką francuską- Hermesem i dla niej projektuje, no właśnie- chusty, apaszki, szaliki…Dostępuję zaszczytu obejrzenia katalogu projektów artysty-niezwykłe, pełne nadzwyczajnych form, kolorów, świadczące o wielkiej wyobraźni artysty. Pan Kamiński, chociaż bardzo tego nie lubi, pozwala mi się sfotografować się w swojej pracowni. A więc, jeśli nie obraz, to może kupię sobie u Hermesa na pocieszenie nową apaszkę. Istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że będzie ona zaprojektowana przez polskiego mistrza kreski z Montmartru...


Pan Włodzimierz Kaminski w swojej pracowni na Montmartrze

wtorek, 13 września 2011

Piękno, moralność i zmysły w Anglii Oscara Wilde’a


Jeśli chcecie sprawdzić erudycję Anglika, to zapytajcie go, czy wie, co mają ze sobą wspólnego  grecki skrzydlaty bóg, Anteros, z łukiem w dłoni panujący od wieku niepodzielnie nad londyńskim Picadilly Circus i burzący moralno-religijne tabu pisarz irlandzki Oscar Wilde. Goły amorek, autorstwa Gilberta Alberta, zainstalowany  na cokole pomnika Shaftesbury pod koniec XIX wieku w strzegącej moralności wiktoriańskiej Anglii, wywołał niemały skandal. Podobnie jak książki i osoba Oscara Wilde’a. Zarówno Oscar Wilde jak i autor Anterosa należeli do ruchu artystycznego  „Aesthetic Mouvement”, którego dokonania stały się tematem wystawy „Piękno, moralność i zmysły w Anglii Oscara Wilde’a", otwartej wczoraj w paryskim muzeum Orsay.

Ponoć smutne i brzydkie były londyńskie ulice i domy w poł. XIX wieku. Równie nieciekawa była w tym okresie sztuka. I nagle, z tego materialistycznego i brzydkiego świata wyłoniła się kakofonia stylów i teorii, która ogarnęła świat artystyczny. A ponieważ krytycy kochają etykietki, toteż nazwano ten nowy ruch „Aesthetic Mouvement", bo jego uczestnikom chodziło w gruncie rzeczy o to samoo piękno: wnętrza, stroju,  odczuwania, o otaczanie się pięknymi przedmiotami,  o wystrój mieszkania, które powinno być nie tyle funkcjonalne, co artystowskie, designerskie, oryginalne, lekkie, wyrafinowane. Artyści poczuli obrzydzenie do funkcjonalności sztuki, innymi słowy, postanowili tworzyć  „sztukę dla sztuki” a szukając inspiracji sięgnęli do źródeł- do klasycznej sztuki greckiej. Na kilkudziesięciu obrazach zgromadzonych na wystawie kobiety ubrane są w zwiewne, luźno układające się, sięgające do ziemi suknie. Ponoć artyści malując je, brali za pierwowzory greckie rzeźby.

Thomas Armstrong "Le Champs de foin"

„Tak naprawdę, wszystko co w naszym życiu jest nowoczesne- zawdzięczamy Grekom. Wszystko, co anachroniczne-średniowieczu”-twierdzili „nowi Esteci”. Na członków tego ruchu wpływ wywarło przywiezienie do Muzeum Brytyjskiego fryzów z greckiego Partenonu oraz złota z Troi. Inspiracje Grecją widoczne są także nie tylko w sposobie układania sukien, ale również w projektowaniu mebli, rzeźbie, biżuterii, materiałach, tapetach, ceramice.  Sztuka miała spełniać tylko jedną rolę, pokazywać piękno, nie opowiadać historii czy głosić moralności,  miała być przyjemnością dla oka i wywoływać wrażenia zmysłowe.  Stąd obecność instrumentów muzycznych, kwiatów, pawich piór.

Frederic Leighton, Pavonia

W środowisku romantycznej bohemy zapanował kult piękności. Ruch ten miał również swoich przeciwników, którzy zarzucali im brak zaangażowania moralnego, religijnego a nawet uczuć ludzkich. Należący w późniejszym okresie swojego życia do kręgu „Estetów” prerafaelita Rossetti maluje obrazy pełne kobiet i kolorów, często o tematyce związanej z piekłem. Arthur Silver projektuje tapety biorąc za wzór pawie pióra. Ekscentryczni i eleganccy, malarz Whistler i architekt Godwin współpracują razem inspirując się antyczną Grecją i japońskimi drukami.


James Mc Neill Whistler Symphonie en blanc

Inspiracja Japonią była u angielskich estetów bardzo wyraźna, wywołana otwarciem się handlowym Japonii w 1854 roku a w konsekwencji napływem sztuki oraz towarów japońskich na kontynent. Są one bardzo dokładnie studiowane przez artystów, zwłaszcza, że pierwsza wystawa sztuki japońskiej, która ma miejsce w Londynie w 1862 roku jest okazją do zrobienia pierwszych zakupów przez brytyjskie muzea.

Członkami tego ruchu byli tacy artyści jak Dante Gabriel Rosetti, Edward Burne-Jones, Wiliam Morris, James McNeill Whistler, Oscar Wilde i Aubrey Beardsley. Ci dwa ostatni zdobyli chyba największą popularność. 

Oscar Wilde był ikoną nowego ruchu, jej teoretykiem. Skazany na więzienie za homoseksualizm, zdyskredytował w oczach opinii publicznej Aesthetic Mouvement na długie lata. „Sztuka jest najbardziej intensywnym wyrazem indywidualizmu”-mawiali angielscy esteci.

Nie mam pojęcia, jakie były wpływy tego ruchu na naszych modernistów czy secesjonistów, ale zarówno w malarstwie jak i samej koncepcji sztuki można się chyba doszukać wielu podobieństw. W każdym bądź razie  odkryłam, że to nie genialny Przybyszewski wylansował teorię "sztuki dla sztuki", ale że byli przed nim inni...

Wystawie towarzyszy cała seria konferencji, spotkań i projekcji filmowych związanych z wiktoriańską Anglią m.in. festiwal filmowy "The way we were”, przez cały grudzień będą wyświetlane filmy takie jak Portret Doriana Graya, Pygmalion, Wachlarz lady Windermere czy tez obrazy  powstałe na podstawie powieści Dickensa. Pełny program znajdziecie tu

niedziela, 28 sierpnia 2011

Kulturalna Warszawa

Zjeżdżając do Warszawy, czuję się już w niej raczej jak turystka. "Moje miasto", porzucone przed laty, właściwie już nie istnieje. Gdy kiedyś zdarzyło mi się poprosić kierowcę taksówki, aby zawiózł mnie do kina Moskwa, odwrócił się powoli i spojrzał na mnie, jak na wariata! Nie ma już niestety kina Moskwa, wyrósł na jego miejscu jakiś dziwny twór, który zwie się chyba Multiplex...Kiedyś grali w nim tylko filmy rosyjskie, teraz-dla odmiany-tylko amerykańskie.
Więc już tego nie robię, to znaczy nie mylę ulic. Staram się zapamiętać nowe nazwy  i nie nazywać placu Bankowego placem Dzierżyńskiego.
Za każdym razem uczę się Warszawy od nowa. A zmienia się z roku na rok. Pyszni się, bogaci, nabiera elegancji, rośnie! Całe miasto spowijają jakieś węzły, estakady (modne słowo), drogi szybkiego ruchu. Wszędzie dźwigi, koparki. To już nie miasto, ale jakiś gigantyczny plac budowy!

Z lotniska trafiłam z krótką wizytą na Ursynów. Z mocno zabudowanego, ściśniętego i zagęszczonego mieszkańcami Paryża, znalezienie się na warszawskim Ursynowie wywołuje szok. Widno, przestrzennie i jakoś tak pusto! Koło mnie śmigają na rowerach młodzi Ursynowianie, zgrabnie ubrane rodzinki, w przepisowych sportowych strojach. Przejeżdżamy przez jedną z głównych arterii Ursynowa. Same sklepy, banki, punkty usługowe, apteki. Nie widzę ani jednej księgarni, galerii sztuki, choćby najmniejszego teatrzyku…

Na stronie informującej o wydarzeniach kulturalnych stolicy (nic się nie dzieje, ale może to dlatego, że lato)wynajduję informacje o „Sztuko-braniu”, targach sztuki, na których młodzi artyści będą wystawiać i sprzedawać swoje prace. I tak w niedzielny poranek trafiam (ze sporą determinacją, tak źle jest oznaczone wejście) do kawiarni „Kulturalna” Kilkunastu młodych artystów rozłożyło swoje prace w foyer Teatru Dramatycznego. Trochę malarstwa, sporo biżuterii i ceramiki. Przyznam szczerze, że spaceruję, oglądam, ale jestem dość rozczarowana. Nic nie porywa, atmosfera dość senna, mało gości, ale i mało wystawców. A nawet Ci, którzy są, jakoś nie bardzo interesują się oglądającymi. Moje zainteresowanie wzbudzają dopiero grafiki i jak się później okazało, monotypie młodej absolwentki warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, Aleksandry Stepień. U niej znajduję najciekawsze, moim zdaniem, prace na tym młodym przeglądzie.



Aleksandra Stępień "Kochać"

Może poza fantastyczną biżuterią zrobioną ze starej ceramiki. Wyobraźcie sobie komunistyczne, potwornie brzydkie, kamionkowe, stołówkowe talerze z niebieskim paskiem przerobione na biżuterię. Czy te prace da się nosić, to inna kwestia, co oczywiście nie umniejsza mojego dobrego zdania o kreatywności artystki.

Trochę rozczarowana, (ale jednak z kilkoma pracami pod pachą) człapię przez miasto na Powiśle. To bardzo niedaleko. Tylko 15-20 minut, aby dostać się do książkowego raju, do „Czułego barbarzyńcy”. Księgarnia ta, może jako jedna z bardzo niewielu tego rodzaju instytucji, jest otwarta nie tylko w niedziele, ale nawet 15 sierpnia, w wielkie kościelne święto. Schodzę Świętokrzyską powoli na Powiśle.

Od tych kilku dni, odkąd jestem w Warszawie, mam wrażenie, że tym razem jakoś w tym mieście nie potrafię się odnaleźć. W domach, które odwiedzam włączony jest non stop TVN biznes albo 24. Słyszę do znudzenia: akcje, obligacje, giełda, drogi frank, inwestycje, kredyty, najem, własność. Osaczają nas powtarzające się w kółko te same słowa. Znajomi narzekają na drogiego franka, na giełdę, na straty. Kościół, polityka, dorabianie się...nie ma na nic czasu. Dochodzę do księgarni na Dobrej.

Spojrzenie na ladę, zamieniam kilka słów z przesympatycznym księgarzem i zaczynam przekopywać moje ulubione półki. W międzyczasie podsuwa mi kilka ostatnio wydanych książek związanych z Francją i Paryżem. Nie ma tego wiele. Nieśmiertelne rysunki Sempego wydane pod tytułem „Paryż”, przezabawne „Niebezpieczeństwa onanizmu” napisane na podstawie świadectw młodych Paryżan w 1805 roku, dowcipną „Sztukę pierdzenia” –esej(!)teoriozoficzny i metodyczny, który bawił XVIII-wieczne paryskie salony, bardzo erotyczną powieść Gillaume’a Appolinaire’a „ Jedenaście tysięcy pałek czyli miłostki pewnego hospodara” o przygodach rumuńskiego arystokraty, który przyjeżdża do Paryża szukać tu rozrywek i co tu dużo mówić, bierze udział w orgiach, oraz „Paryż ze złota” Leo Lipskiego-zbiór tekstów polskiego emigracyjnego pisarza powstały podczas pobytu w Paryżu.

Biorę wszystko, nie wybrzydzam! Przeglądając książki o onanizmie i sztuce pierdzenia, do których przedmowę napisał sławny Krzysztof Rutkowski dyskutujemy z księgarzem o Wokulskim w Paryżu, o innych książkach tego autora. Nie, nie ma tłumów kupujących książki, mamy czas. Przerywają nam jedynie co kilka minut ludzie wchodzący do księgarni i zadający to samo pytanie…”Czy można tu skorzystać z toalety”? „Proszę nie wierzyć - mówi zażenowany księgarz-że z czytelnictwem w Polsce jest aż tak dobrze. Żeby czytali chociaż jedną książkę, chociaż jedną jedyną książkę rocznie”… mówi. Wychodzę z „Czułego barbarzyńcy” z lekturami pod pachą, które wystarczą mi nawet, jeśli nadejdzie w Paryzu bardzo słotna jesień.

A Warszawa? Może kiedyś, gdy się ludzie już dorobią, pobudują, wzbogacą, to zaczną przychodzić do „Czułego barbarzyńcy” już nie tylko do toalety. Może w telewizji nie będzie się mówić tylko o drogim franku i kredytach. Może literatura, która pomaga żyć, zastąpi kiedyś kościelne kazanie…Może udział w kulturze, a nie nowy telewizor, będą znow świadczyły o społecznym awansie, Może…

W księgarni na placu Narutowicza szukałam słowników francuskich, bo moje już troszkę zwietrzałe. Nie było. „Proszę Pani, w Polsce nikt się już nie uczy francuskiego, teraz moda na hiszpański. Wie Pani ilu teraz, z powodu kryzysu, mamy lektorów „native” ?”.
I powrót. We wrześniu, w Paryżu, ma się ukazać około sześciuset nowości literackich. A w Warszawie?
Wiem, ze jestem niesprawiedliwa, bo lato, bo wszyscy na wakacjach...Obym się więc myliła! Sprawdzę w październiku!

piątek, 8 lipca 2011

Anamorfoza przed miejskim ratuszem





Ponoć, jak się czegoś nie zobaczy na własne oczy, to się nie uwierzy. Znajomy geek przysłał mi wczoraj rano wiadomość, że jeden z najlepszych portali  amerykańskich poświęcony nowinkom technologicznym, Gizmodo zainteresował się wystawą francuskiego artysty. Ouahhh! Wydarzenie tej miary, że aż chyba warte uwagi…I w ten sposób trafiłam przed imponujący budynek paryskiego ratusza, aby bliżej zaznajomić się z „optyczną iluzją” François Abelaneta.

Jeśli ktoś nie ma natury ciekawskiej i zawsze się spieszy, to przejdzie prawdopodobnie obojętnie obok tego z pozoru mało interesującego parku. Na który składa się kilka trawników, jedno drzewo a wszystko to mieści na terenie wielkości 1500m2. Nic szczególnego, ani wywołującego jakieś szczególne emocje. Dopiero wejście na małą trybunę i spojrzenie pod określonym kątem na całość ujawni nam tajemnicę projektu. Lekko górzysty miejski ogród uwypukli się, zaokrągli i przeobrazi…w ziemską kulę!  Niezwykłe!

A tak wygląda owa kula, gdy przechodzi się obok...



I krotki film-wywiad z artysta na stronie miasta Paryża. 

wtorek, 19 kwietnia 2011

Jean Louis Forain i tancerki z Opery Garnier


Jakiś wielbiciel zapytał kiedyś Toulouse-Lautreca o styl, na co ten odpowiedział mu lakonicznie -„Nie należę do żadnej szkoły, pracuję w moim kąciku. Podziwiam Foraina i Degas’a.” Degasa wszyscy znamy a Foraina? Mało kto o nim słyszał. Tymczasem ten genialny malarz i i karykaturzysta, któremu paryski Petit Palais poświęcił ogromną retrospektywę należał do ścisłej elity artystycznego Monmartru. Był przyjacielem Rimbauda i Verlaine’a ( z którymi skądinąd  nawet przemieszkiwal przez trzy miesiące na jakimś obskurnym  poddaszu) ale co dziwne, mimo genialnej kreski i naprawde wielkiego talentu,tak wielkiej slawy jak jego koledzy nie zdobył. Nie wiem, jaka jest tego przyczyna, może po prostu  za bardzo drażnil, prowokował czy wręcz krytykował praktyki, które w okresie „belle epoque”uznawano za powszechne, pokazując świat nie tyle od strony fasady, pięknej hausmanowskiej fasady pod rządami Napoleona III, ale raczej jego kulisy- ludzki upadek i biedę. Moze dlatego, ze jego obrazy robia czesto wrazenie niedokonczonych?

Najlepsze moim zdaniem prace Foraina powstały wokół tematu młodocianych tancerek Opery Garnier, tych małych szczurków, które swoją pracą utrzymywały często całe rodziny, ale które były również ofiarami bogatych,  „sponsorów”, którzy po spektaklu odwiedzali je w lożach, kusząc wyglodniale mlode dziewczyny pieniędzmi. W owym czasie, posiadanie kochanki, która tańczyła w Operze bylo swego rodzaju towarzyskim obowiązkiem. Gdy zwiedzamy Operę Garnier, oślepia nas blask dekoracji, wielkość udekorowanych czerwonym pluszem loży i cały ten splendor, który towarzyszył życiu towarzyskiemu tej epoki. Spacerujemy po schodach z białego marmuru, słynnych schodach, które zostały skonstruowane w sposób pozwalajacy wszystkim podziwiać toalety, biżuterię i cały przepych życia nowej paryskiej burżuazji. 



Ale Opera, do której wypadało mieć roczny abonament, i w której wiekszość mężczyzn  epoki kończyła wieczór, miała rownież swoje kulisy, gdzie młodziutkie tancerki stawały sie łupem, podstarzalych, sprośnych, brzuchatych panów. Foraina interesowały nie tylko loże, którym także poswięcił wiele prac, ale przede wszystkim to, co działo się za kulisami, za sceną teatru. Świat, którego pokazanie naraziło Edgara Degasa w 1881 roku na skandal, gdy wystawił  rzezbę 14-stoletniej tancerki, ktorą matka, jak nie tak dawno ujawniono, zmuszała do prostytucji.

 Na wystawie w Petit Palais, znalazł sie rysunek Foraina z kartka podzieloną na dwie części. Jedna połowa, to rysunek młodej dziewczynki myjącej naczynia na poddaszu, druga, tej samej dziewczynki po spektaklu w operze. Takich kontrastow w pracach Forain’a jest duzo.

Forain to takze fotografia życia paryskiego w plenerze. Jest nie tylko znakomitym kronikarzem, który portretuje ulice i spektakl codziennego zycia, ale podąża śladami swoich bohaterow poza miasto, na wyścigi, nad morze do modnego wówczas Deauville. Ogladając wystawę odnoslam wrażenie, że nie oglądam wystawy malarstwa, ale wystawę fotografiki, tak bardzo jego obrazy są skupione na szczegółach, na twarzach, na emocjach, złościach, i tęsknotach. Natura jest zawsze na drugim planie, przymglona, zamazana, tworząca jedynie niewyraźne tło, podczas gdy ekspresje twarzy widać bardzo wyraźnie.



Forain jest też mistrzem karykatury. Publikuje swoje rysunki w wielu ówczesnych gazetach m.in w Le Figaro, Echo de Paris, New York Herald a nawet zakłada swój własny dziennik „Piszczalka”, którego tematem staje się polityka i satyra obyczajów. Ktoś go wówczas pyta, gdzie odbędzie się jego przyszła wystawa, na co on odpowiada – „w kioskach!”. Guillaume Appolinaire w sposobie portretowania społeczenstwa porównal go do Moliera, gorzkiego i cynicznego prześmiewcy społeczeństwa. Słynna jest też seria 248 rysunkow Foraine’a, które zostały wydane jako litografie pod tytułem „La Comedie Parisienne”, taki też tytuł nosi niezwykła wystawa w Petit Palais. 


I to wszystko, co dzisiaj zrobiles? Nawet nie dotknales nieba /Seria-zony artystow/

Około 1900 roku Forain staje sie zaangażowanym katolikiem i rysuje całą serię obrazów bilijnych na tematy, jak sam mawiał ” godniejsze artysty”. W okresie pierwszej wojny światowej staje się korespondentem wojennym, przysyła rysunki z obrazami wojny, które są publikowane w prasie. Były niezwykle cenione przez samych żolnierzy a nawet uprawia propagande wojenna skierowana do obozu wrogów, produkując ulotki destabilizujace przeciwnika, tworca pierwszej w historii propagandy?

Abstrachujac od pasjonującej problematyki prac Foraine’a, stałam się po tej wystawie fanatykiem jego „kreski” i kolorystyki. Jest  w nim trochę z Renoire’a, trochę z Degas, trochę z Redona. Ale unikalna jest jego fotograficzna wrażliwość, spojrzenie i satyra wymieszana z okrucieństwem w portretowaniu złych ludzi.

Petit Palais, Wystawa jest otwarta od 10 marca do 5 czerwca 2011 roku. 

czwartek, 27 stycznia 2011

Wystawy paryskie na najblizsze miesiace

Jeszcze nie ochlonelismy po serii znakomitych ubieglorocznych wystaw, a juz muzea paryskie kusza nas nowosciami. Jesli wiec ktos wybiera sie do Paryza w najblizszym czasie, a serdecznie polecam-wiosna jest tu najpiekniejsza pora roku, to radze rezerwowac bilety na wystawy z wyprzedzeniem! Bedzie znow tloczno.
A  konkretnie: co, gdzie i kiedy mozna bedzie zobaczyc w Paryzu w nadchodzacych miesiacach?

Przeglad zaczne od Pinakoteki  na placu Madelaine, ktora nareszcie sie rozbudowala i nie trzeba bedzie sie juz przeciskac, aby obejrzec eksponaty. Nowa przestrzen wystawiennicza zajmuje dodatkowe  3 tys. metrow  i bedzie spelniac podwojna funkcje: wystawione zostana dziela  ze zbiorow prywatnych, ze wszystkich epok, wypozyczonych dlugoterminowo przez Pinakoteke i pozwoli na rozwiniecie wystaw czasowych. I tak juz wczoraj, 26 stycznia, otwarte zostaly dwie ogromne wystawy z dwoch kolekcji „panstwowych”-petersburskiego Muzeum Ermitazu i Muzeum Sztuki w Budapeszcie. Z muzeum Ermitazu przyjechalo do Paryzu okolo 100 obrazow ze zbiorow carskiej rodziny Romanowow (przedluza sie najwyrazniej rok przyjazni Francja-Rosja), natomiast z Budapesztu trafila kolekcja rodziny Esterhazych, sprzedana w 1870 roku panstwu wegierskiemu, ponoc rzadko pokazywana poza stolica Wegier –portret splendoru Cearstwa Austro-Wegierskiego konca XIX wieku.

Innym wydarzeniem bedzie otwarcie po dziesieciu miesiacach muzeum Senatu w Ogrodzie Luksemburskim wystawa Lukasa Cranacha, glownego malarza niemieckiego Renesansu. Instytucja panstwowa, ktora przejela zarzadzanie muzeum zobowiazala sie do wystaw z pogranicza wladzy i sztuki. Wystawa Cranacha byla juz pokazywana w Palacu Sztuki w Brukseli, gdzie szczegolne zainteresowanie wywolaly drzeworyty i portrety wielkich okresu Renesansu.Ponoc sporo tam tez renesansowej erotyki!

Z kolei w Centrum Pompidou jeszcze do konca kwietnia potrwa wystawa Pieta Mondriana i slynnej holenderskiej grupy der Stijl -niewatpliwie jednego z najwazniejszych ruchow awangardowych w sztuce XX wieku. Jest to pierwsza i najwieksza retrospektywa tej grupy we Francji, tworcow ktorzy w przeciagu zaledwie czternastu lat istnienia, szukajac harmonii uniwersalnej, polaczyli sztuki dekoracyjne, architekture i urbanistyke, tworzac w  „duchu miasta”. Mysle, ze ze wzglednu na ciagle aktualne koncepcje autorow tego ruchu, trzeba koniecznie te wystawe obejrzec.

Sporo sie tez pisze o wystawie niezwyklych, fascynujacych  biustow Franza Xavera Messerschmidta, ktora zostanie otwarta jutro  w Luwrze i potrwa prawie do konca kwietnia. Po raz pierwszy we Francji wystawionych zostanie okolo 30 biustow –portretow koronowanych glow  i intelektualistow konca XVIII wieku z Wiednia i Bratyslawy wykonanych przez wyrzuconego z Akademii artyste.

Sporo bedzie tez wystaw typu  „Tygiel kultury”. W centrum Pompidou, ale dopiero od 25 maja 2011 otwarta zostanie wielka wystawa dotyczaca wzajemnych wplywow Francji i Indii, w takich dziedzinach jak tekstylia, dekoracja, moda czy kino. 

Oczywiscie, w tego rodzaju „tyglowych” wystawach prym wiedzie Museum Quai Branly i tym razem zobaczymy  kostiumy z Bliskiego Wschodu na wystawie „Orient kobiet oczami Christiana Lacroix”. Pokazanych zostanie 150 strojow swiatecznych kobiet z najbogatszych regionow polnocnej Syrii i polwyspu Synajskiego. Przewodnikiem po tej swiatecznej garderobie Orientu ma byc projektant mody Christian Lacroix. 
W Grand Palais, kolejnym hitem po Monecie ma byc ( mam wrazenie, ze juz wszystko, co jest pokazywane w tej instytucji staje sie wydarzeniem)  od 9 marca ” Odkrycie pejzazu” w malarstwie europejskim. Na wystawe trafi okolo 80 obrazow i okolo dwudziestu rysunkow z pierwszej polowy XVII wieku.


Oczywiscie nie jest to przeglad calkowicie wyczerpujacy, ale mysle, ze sa to najwazniejsze i najciekawsze-moim skromnym zdaniem propozycje. Pozostaje mi tylko zachecic do kupienia biletu lotniczego do Paryza, chocby na kilka dni a tych, ktorzy maja inne plany wakacyjne, zachecam do czytania bloga...o wszystkich wspomnianych wystawach bede na pewno pisac!

P.S.. Nie wspomnialam o wielu swietnych wystawach  fotograficznych, ale stana sie one tematem osobnego wpisu.

środa, 1 września 2010

Co, gdzie i kiedy-wystawy paryskie na najblizsze miesiace

Wszechobecne we Francji od kilku dni slowo "la rentrée", ma chyba nieograniczona ilosc znaczen. To nie tylko powrot dzieci do szkoly, ale nagly wybuch aktywnosci calego spoleczenstwa. Najlatwiej to zaobserwowac przygladajac sie chociazby programacji zycia artystycznego na najblizsze miesiace w Paryzu. Zapowiada sie  wiec  niezliczona ilosc nowych wystaw, premier literackich(ok 700 nowych tytulow) i teatralnych.
Sprobuje wiec dokonac wstepnego rekonesansu:  co, gdzie i kiedy bedzie mozna zobaczyc w przeciagu najblizszych miesiecy w Paryzu w dziedzinie sztuki.

Zaczynam od Wersalu, gdzie 14 wrzesnia otwarta zostanie  wystawa prac japonskiego rzezbiarza Takashi Murakami. To, co robi Murakami to kolorowa,  niezwykle bogata w formy, trojwymiarowa wersja manga, slowem - nowoczesny japonski barok.  W polaczeniu z bogatym wystrojem Wersalu, moze to jednych szokowac,  innych zachwycac. Widzialam juz kilka zdjec z "przymiarki" i mysle, ze bede nalezala do tej drugiej grupy.



Wystawa potrwa do 12 grudnia i po prostu nie wolno jej przegapic! Dodam tylko, ze dyrektorem Wersalu jest francuski polityk Jean-Jacques Aillagon, byly minister kultury i pierwszy w historii minister francuski i jawnie i oficjalnie przyznajacy sie do swojej homoseksualnosci. Znany jest tez ze wspolpracy z jednym z najbogatszych kolekcjonerow sztuki we Francji, François Pinault i plotki kraza, ze zanim wystawil nowoodkrytego Murakami w Wersalu, jego dziela zakupil wczesniej francuski kolekcjoner. Wiadomo bowiem, ze po wystawie w Wersalu, ceny dziel artysty conajmniej sie potroja. Aillagon znany jest rowniez ze swojej odwagi, wystawiajac prace kontrowersyjnego Jeffsa Koonsa.

Druga w kolejnosci, najciekawsza moim zdaniem wystawa tej jesieni nosi tytul "Skarby Medyceuszy" i bedzie otwarta 29 wrzesnia w muzeum Maillol. Do Paryza zostana przywiezione najpiekniejsze zdobycze wloskich mecenasow sztuki, obejmujace okres od XV do XVIII wieku. Zapowiada sie wiec wymarzony spacer po jednej z najwspanialszych kolekcji w Europie. Ciesze sie juz na mysl, ze dowiem sie czegos wiecej o rodzinie, ktora przeszla do historii nie tyle ze wzgledu na zgromadzone bogactwo, ale na znakomity gust. Byli nie tylko bankierami Europy, ale rowniez zdolnymi politykami i przede wszystkim humanistami. Potrafili sie nie tylko otaczac artystami, muzykami, poetami czy rzezbiarzami, ale prze wszystkim ich chronic, dajac szanse na pelny rozwoj ich sztuki. Kim  wiec byli i jak wyglada ich kolekcja?



Odpowiedz w Muzeum Maillol, w XVI dzielnicy od 29 wrzenia do 31 stycznia 2011 roku na wystawie zatytulowanej "Le trésor de Médicis"

Muzeum Jaquemart-André ze swoja najpiekniejsza w Paryzu kawiarnia, zaprasza z kolei w podroz po Europie XVII wieku, gdzie o palme pierwszenstwa w sztuce klocily sie dwie szkoly malarstwa, francuska reprezentowana przez m.in Poussina i flamandzka Rubensa. Poczatkowo zamowienia glow koronowanych szly do Flandrii, miedzy  Marii Medycejskiej ale z czasem, Europa zaczela interesowac sie francuskim klasycyzmem i wtedy zwrocono wzrok i sakiewke w strone Eustachego de Sueur, Charlesa de Brun i Poussina


Wystawa potrwa od 24 wrzesnia do 24 stycznia 2011 roku.


Najciekawsze paryskie muzeum, Quai Branly otwiera natomiast 5 pazdziernika pasjonujaca wystawe o dawnych nowobogackich Chinczykach zamieszkujacych Azje Poludniowo-wschodnia czyli okolice Singapuru. Ma to byc ponoc-mam zaufanie do kuratorow-przeglad chinskich blyskotek, zlego gustu ale za to sporych pieniedzy zarobionych na produkcji kauczuku. Nie bedzie wiec artystycznie, ale za to etnograficznie i kiczowato. Ma byc wystawione ok. 500 przedmiotow ; bizuterii, mebli, materialow dekoracyjnych etc.

"Baba-blingsignes intérieurs de richesse à Singapour" 5 pazdziernik 2010-30 styczen2011 w Muzeum Quai de Branly.

Z kolei Pinakoteka na placu Madelaine proponuje nam podroz do krainy sztuki przedkolumbijskiej, czyli do Cywilizacji Inkow. Pokazane zostanie to, co w 1532 roku odkryl Francisco Pizarro czyli rozmaitego rodzaju lancuszki, diademy, kolczyki i ozdoby sprowadzone z najlepszych peruwianskich muzeow. A swoja droga, to wielka frajda mieszkac w miescie, ktore ma nie tylko srodki, ale rowniez ambicje organizowania takich wystaw...

Ale wracajac do sztuki wspolczesnej. Nie moge nie wspomniec o retrospektywie genialnego nowojorskiego malarza, kogos w rodzaju Jima Morrisona w sztuce, przygotowana przez Centrum Pompidou- Jean-Michela Basquiata. Pol Haitanczyk, pol Portorykanczyk, wyrosl w nowojorskiej dzielnicy Brooklyn. Stad w calej jego sztuce referencje do srodowiska w ktorym sie wychowal. Malowal szybko, zyl bardzo krotko, bo zmarl w wieku 28 lat po przedawkowaniu cocainy i heroiny. Ale jego obrazy, a powstalo ich naprawde sporo, sprzedaja sie dzis niezwykle drogo na swiecie, koneserzy sobie je po prostu wyrywaja. Uwazany jest za jednego z najciekawszych przedstawicieli neo-eskpresjonizmu. Warto wiec obejrzec.





Basquiat, Muzeum Sztuki Wspolczesnej Miasta Paryza, 15 pazdziernik 2010-30 styczen 2011


I wreszcie Luwr, gdzie pokazana zostanie wspolczesna sztuka rosyjska. Widac Francuzi postanowili przedluzyc pokazywanie Rosjan w Luwrze- poprzedzal ja, jak pamietamy- wielki przeglad sztuki rosyjskiej od X do XVIII wieku. Jedno jest pewne.  Postarali sie na wybranie rzeczywiscie rzeczy reprezentatywnych,waznych i nowatorskich. Bo w innym razie po co byloby oddawac im do dyspozycji tak piekne i wazne muzeum?

Zebralam sie na zrobienie jedynie krotkiego przegladu, relacje bede pisala po obejrzeniu kazdej z nich. tematu nie wyczerpalam, i prosze z gory o wybaczenie, ale nie wiem, czy ktokolwiek jest w stanie przesledzic i opisac wszystko to, co dzieje sie w tym miescie...