foto

foto

sobota, 19 marca 2011

Polskie „za chlebem” w paryskim Muzeum Imigracji



 „O tym-że dumać na paryskim bruku, przynosząc z miasta uszy pełne stuku... te słowa od dzieciństwa dźwięczą mi w uszach gdy myslę o polskiej emigracji we Francji.  Dalsze studia pozwoliły mi zrozumieć,  że Paryż i Francja dla nas, Polaków zajmowaly miejsce szczególne, stanowiąc przez dwa wieki naszej najnowszej historii,  przystań  w walce o zachowanie tożsamosci narodowej, o duszę, o polski język, o kulture. Francja byla naszą drugą ojczyzna, nigdy wrogiem -jak podkreslił swego czasu de Gaulle. Nie ma kraju na swiecie, ktory kochałby Napoleona bardziej od nas, nie jest tak uwielbiany chyba nawet w samej Francji.  Od dzieciństwa karmiono mnie opowieściami o epopeji napoleońskiej, pózniej czytałam o komunardach, tlumaczenia zakochanego we Francji Boya-Zeleńskiego, o  Paryzu opowiadał zafascynowany nim Wokulski i Przybyszewski. Zaczytywałam się o Kulturze paryskiej, Giedroyciu, Zuławskim i Polańskim. Tuz po wprowadzeniu stanu wojennego, w swoim obszernym kapeluszu i pelerynie przylecial do Krakowa z Paryża, niczym aniol wolnosci,  Piotr Skrzynecki...


Pisze o tym wszystkim, bo bardzo wiele spodziewalam sie po wystawie Polonia „Polacy we Francji 1830 do dzisiaj” zorganizowanym przez Muzeum Historii Imigracji. Liczylam, ze dowiem sie wreszcie o życiu Wielkiej emigracji, intelektualistów, polityków, ludzi pióra, ze zostanie mi przedstawiona historia Hotelu Lambert czy „Kultury” paryskiej. Ze zobaczę oryginał pisanego we Francji Pana Tadeuszai, albo opisow Francji czynionych podczas wojny przez Andrzeja Bobkowskiego czy tez po wojnie Andrzejewskiego. Przypuszczalam, ze moze bedzie cos o wzajemnych inspiracjach literackich, o kinie, literaturze, ale niczego takiego nie znalazlam.

Gablota poswiecona paryskiej Kulturze

Czym jest wiec tak mocno ostatnio naglosniona w Paryzu wystawa o historii polskiej emigracji we Francji? Jest to, dość skrupulatnie przygotowana ( prace nad nią trwaly trzy lata) dokumentacja dotyczaca przede wszystkim emigracji zarobkowej, emigracji „za chlebem” z okresu miedzywojnia i życia codziennego tej emigracji. Bohaterami tej wystawy nie sa intelektualiści, ale  prości, często niepiśmienni polscy górnicy, pracownicy gospodarstw rolnych, przemysłu i wreszcie polscy Zydzi, ktorzy pod koniec XIX wieku zaczęli sciągac nad Sekwane z malych, rozsianych po Polsce miasteczek.W kilku gablotach znalazly sie informacje o mieszkańcach Marais, Salomonie Kszemieniu, Moshe Rappaporcie czy Aaronie Cukiermanie, którzy do Francji wyruszyli za chlebem. Chwala nalezy sie organizatorom, za pokazanie tej wielokulturowej, przedwojennej Polski.


Gablota poswiecona emigracji polskich Zydow do Paryza, pokazano w niej zdjecia i narzedzia pracy

Natomiast w bardzo minimalistyczny sposób przedstawiono Hotel Lambert, umieszczając jedynie portret księcia Adama Czartoryskiego oraz kilka dokumentów takich jak zaproszenia na bal, listy gości czy też ryciny Hotelu. Po macoszemu potraktowano rownież paryską Kulturę, ktorej ponad trzydziestoletnią obecność we Francji skwitowano jedną gablotą. Gigantyczna pomoc jakiej Francja udzielała Polsce przedstawiono w postaci kilku dokumentow. Jeden z nich, naprawdę wspaniały: telewizyjna  transmisja z wiecu zorganizowanego tuz po wprowadzeniu stanu wojennego na ulicach Paryża. Na mównice wszedl wówczas Andrzej Seweryn i dramatycznym glosem apelował do Francuzów, aby nie zaprzestali pomocy Polsce, wysyłania żywnosci i ubrań, ale aby trafiały one do parafii, jedynych wolnych miejsc w kraju internowanego Wałęsy.



Tyle samo miejsca co Kulturze paryskiej autorzy poswięcili kościołowi Wniebowzięcia, niezwykle ważnej twierdzy polskiego katolicyzmu, troszkę mniej Bibliotece Polskiej i cmentarzowi w Montmorency i Polskiej szkole w Batignolles a pózniej na Lamandé. Nie wspomniano, a może warto było, że za czasów Napoleona III otwarto Polska szkołę na Lamandé a Biblioteka Polska zostala uznana na instytucje uzytecznosci publicznej, co w sposob ewidentny pachnie mi interwencja syna Napoleona I i pani Walewskiej-Alexandra  Colonna Walewskiego, owczesnego ministra Kultury.

Ale przwodnim tematem wystawy sa jednak polscy emigranci, ktorzy pojawili sie we Francji na mocy umowy z 1919 roku miedzy nowopowstałym państwem polskim a Francją. Polska wieś była przeludniona i biedna a Francja cierpiala, po pierwszej wojnie swiatowej, na dotkliwy brak rąk do pracy. Nie wiedzialam, że ponad 500 tys. osob zdecydowalo sie wówczas na wyjazd.


Przyjeżdzali przede wszystkim w regiony północnej i wschodniej Francji, do kopalń i wielkich gospodarstw rolnych. Nie znali języka, wielu bylo analfabetami. Integracja byla niezwykle trudna, nie tylko dla Polakow. Wobec najczesciej mlodych robotnic rolnych stosowano nierzadko przemoc, źle je traktowano a nierzadko byly one ofiarami gwałtów. Na wystawie pokazano dokumenty w formie skarg na złe traktowanie, świadectwa izolacji, depresji, samotnosci i przepracowania.


Na wystawie w Paryzu zgromadzono zawierane w dwóch językach umowy o prace, skargi, księgi w ktorych rejestrowano przybylych emigrantow, ich zdjęcia. Trudno wlaściwie tak do konca powiedziec, czy byli tu szczesliwi. Zgromadzone dokumenty świadcza o tym, że nie bylo im latwo. Sposobem na przetrwanie było utrzymanie obyczajów i religii.

W regiony kopalń, za Polakami pospieszali polscy Zydzi, zakładajac małe sklepiki, butiki z żywnoscią i galanterią albo po prostu sprzedając pierze na naszą ukochana „pierzynę”! Wzruszyly mnie metalowe żetony, które górnicy pozostawiali odbierajac lampy i zjeżdzajac do kopalni. Jeśli którys z nich nie wyjeżdżał na powierzchnię, na przykład z powodu katastrofy, dość łatwo mozna było się zorientować,  kogo brakowało.




Wydawać by sie moglo, ze zupelnie przypadkiem znalazla sie na tej wystawie Marie Curie-Sklodowska, tak bardzo ją sobie Francuzi „unarodowili”. Ale dokumenty, ktore dotycza prezentacji naszej noblistki sa pasjonujące. Przede wszystkim ze wzgledu na niechęc jaka ją otaczala ze strony Francuzow. Traktowano ją jako „Polke, cudzoziemkę, bezpaństwowca, a nawet „żydowke”, ktora destabilizuje porzadek publiczny. Dziennik Excelsior przedstawil nawet analize grafologiczna i morfopsychologiczna jako obciazajacy ja dowod-dokumentuje wystawa.



Spora część wystawy jest poswiecona życiu kulturalnemu polskiej emigracji, wydawanym gazetom takim jak Wiarus Polski czy Narodowiec, życiu zwiazkowemu, balom i koncertom. Bardzo dokladnie udokumentowane jest rowniez wywolane kryzysem odsyłanie polskich rąk do ojczyzny. Od 1931 roku, Francja, podobnie jak cała Europa, przeżywa kryzys i polscy emigranci nie są juz potrzebni, a więc sa zmuszani do masowego powrotu do siebie. Sądzac po zdjęciach, wielu robi to chetnie.


Polacy, ktorych pokazano na wystawie Polonia bardzo ciezko sie integrowali. Nie tylko z tego wzgledu, ze nie znali jezyka. Po prostu, jak twierdzili w dokumentach Francuzi, byli niezwykle wierzacy, przywiazani do rodziny, samowystarczalni. Niechetnie sie spotykali z Francuzami, natomiast bardzo silnie podtrzymywali wlasna kulture, muzyke i obyczaje. Chyba niewiele sie od tego czasu zmienilo...

Ostatnia czesc wystawy zostala poświecona malarzom z Europy Wschodniej z tzw. „Szkoly paryskiej”, artystom i marszandom sztuki takim jak Leopold Zborowski, Chaim Soutin, Adolphe Basler, Slewinski, Marcoussi czy Kisling. Pokazano kilka prac z pejzazami Francji i Paryza. Osobna gablota dokumentów jest poswiecona Apollinaremu, który poza pochodzeniem, tak naprawde, z Polską mial niewiele wspolnego.
Niewatpliwie organizatorzy dokonali wielkiego wysilku w zgromadzeniu tych wszystkich dokumentow, jednak moje watpliwosci budzi sama, redukujaca nasza obecnosc we Francji, asymetryczna koncepcja.

Zabraklo mi na przyklad chocby kilku slow o Polanskim,o dziennikarzach RFI, o architektach i pisarzach, o Grotowskim, ktory tez swego czasu wykladal w College de France, był też emigrantem i nawet otrzymał obywatelstwo francuskie, mozn a bylo wspomniec o profesorze Geremku związanym przez lata z Francją czy  o Bobkowskim, ktory spedzil we Francji bodajze osiem lat...zabraklo mi literatury i publicystyki innych  polskich emigrantow,  Czy wazniejsi byli ci, ktorzy przyjezdzali na kilka lat do pracy w kopalni niz  Ci, ktorzy wykladali na Sorbonie, tak jak Grotowski? Koncepcja wystawia odpowiada ideologicznie okresowi wczesnego Gomulki, pokazywania  klasy robotniczacej i chlopow...z kilkoma ozdobnikami, ktorych nie sposob pominac w rodzaju szkoly paryskiej. Moze sie czepiam, ale nie mozna, moim zdaniem zapowiadac panoramy polskiej emigracji we Francji koncentrujac sie prawie wylacznie na emigracji zarobkowej. Troszke to za bardzo nas redukujace.

 Warto jednak moim zdaniem zrujnowac sie (29 euro!) na znakomity katalog, ktory zawiera nie tylko zdjecia z wystawy, ale jest zbiorem świetnie napisanych esejow i stanowi prawdziwe uzupełnienie  wystawy.  




5 komentarzy:

  1. Holly, jak zawsze zachwyca mnie rozległa wiedza i pasja z jaką komentuje Pani - paryskie wydarzenia. Dobrze, że mimo 'zobowiązań czerwcowych' pamięta Pani o swoich czytelnikach.
    Polskie wędrówki 'za chlebem' to wciąż mało rozpoznana dziedzina. Włosi, Irlandczycy - o niech powiedziano pewnie wszystko.
    A nas Polaków kolejne zawieruchy dziejowe wyganiały z kraju wielokrotnie i ten proces wcale się nie skończył.
    Pewnie ktoś to kiedyś opisze, a później równie rzetelnie, jak Pani - skomentuje. Oby...
    Planuję kilkudniowy pobyt w maju, ale pewnie niczego o czym w "Widoku" regularnie czytam, nie zdążę skonfrontować. Praca, praca...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Ewo,
    Dziekuje za mile slowa, po prostu nie znalazlam nic poza krotkimi wzmiankami o tej wystawie a wydawalo mi sie, ze trzy lata pracy francuskich historykow zasluguja troszke wieksza uwage z naszej strony...
    Ogromnie sie ciesze, ze Pani bedzie w Paryzu w maju, bedziemy spacerowac po Pani wszystkich ulubionych dzielnicach razem...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach Ci francuscy historycy, pewnie się i napracowali, ale po prostu zapomnieli skonsultować ostateczny kształt wystawy z Tobą - i stąd te luki :) Wiadomo, bez zewnętrznych ekspertów nic nie jest takie samo :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiscie! I pewnie mieli takie zamiary, ale przed trzema laty nie bylo mnie jeszcze w Paryzu :). A tak na powaznie, to odnioslam wrazenie,ze wystawa powiela ulubiony wizerunek Polaka oczach Francuzow-hydraulika i sprzataczki, sytuujac ten obraz w okresie miedzywojnia! Tylko przed takim wizerunkiem sie buntuje!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy tylko uslyszalam o otwarciu muzeum imigracji, bardzo chcialam je zobaczyc - niestety rzadko jestesmy w Paryzu i nigdy nie bylo nam po drodze. Mam nadzieje, ze uda mi sie przynajmniej wyskoczyc do Paryza, zanim ta wystawa zostanie zamknieta. Wydaje mi sie, ze w takiej formie zaciekawi mnie bardziej niz ewentualna wystawa o polskich elitach kulturalnych we Francji - o paryskim zyciu Mickiewicza i Slowackiego, hotelu Lambert i "Kulturze" wiemy juz przeciez tak duzo! Podoba mi sie, ze w czasach, kiedy wszyscy mowia o tym, ze dawna imigracja (w tym Polacy) tak swietnie sie asymilowala i tylko nowa, niedobra imigracja (czyli muzulmanie) zle sie integruje, francuscy historycy zdecydowali sie podwazyc ten stereotyp.

    OdpowiedzUsuń